Jean Moustache

12/03/2009 Autor: Keyboard Cat



Od revivalu lat 80. znacznie bardziej ucieszył mnie powrót french touchu. W 1999 roku wiele osób twierdziło, że dzięki Daft Punk, chociaż właściwie bardziej Stardust, muzyka house znowu zaczęła „oddychać”, po okresie, w którym kojarzyła się przede wszystkim z kiczowatym euro-disco. French – touch jako odwołanie do chicagowskiego brzmienia oraz ponowne spotkanie house’u z funkiem, początkowo tworzony przez zaledwie garstkę europejskich dj-ów powraca do wielkiej popularności. Wydaje mi się, że wszyscy na to czekaliśmy, bo po okresie ciężkich bassline’owych czy wobble’owych klimatów ciepły french-house, podobnie jak 10 lat temu, daje odetchnąć i znów brzmi niesamowicie świeżo.

Jednymi z bardziej interesujących twórców *nowego* french-touchu są dwaj amerykanie o francusko-brzmiących pseudonimach: Louis La Roche i Jean Moustache. O ile klucz do sukcesu tego pierwszego tkwi w genialnej produkcji i fantastycznych melodiach, drugi z house’u zrobił sobie poletko do prezentowania swojej charyzmatycznej osobowości. Wiosną tego roku wydał płytę, którą można ściągnąć za darmo z jego myspace’a. Po pierwsze, warto zwrócić uwagę na to, że nie ma na niej ani jednego wypełniacza – brzmi raczej jak kompilacja singli niż album mający tworzyć jakąś spójną całość (i tak zapewne jest). Po drugie większość kawałków Jeana Moustache’a to swojego rodzaju mini-miksy, w których motywy zmieniają się błyskawicznie (np. „Vodka Champagne”). Po trzecie, nie bez znaczenia dla efektu końcowego jest pomysłowość Amerykanina we wplataniu muzycznych cytatów, mieszania stylistyk i urozmaicania kawałków prześmiewczymi tekstami. Na pewno nie jest nudno.

Louis La Roche - Be Brave
Louis La Roche - Love
Louis La Roche - Me & Her
Jean Moustache - Groove City (album)
Jean Moustache - Creme Chantilly

0 komentarze:

Prześlij komentarz