(Prze)gadany house

3/10/2010 Autor: Stadtkind



Zawsze o tym wiedziałem, ale jakoś nie mogłem sobie tego do tej pory nazwać. Pomógł mi Barto, który komentując remiks "United Groove" L-Visa 1990 autorstwa Sound Pellegrino Thermal Team, użył stwierdzenia "powrót gadanego housu". Tak, to określenie tu pasuje. Zawsze fascynowała mnie narracyjność housu, recytowane frazy, momentami zahaczające o story telling. I nie mam w tym momencie na myśli słodkich jak cukierek tekstów w stylu: "House music will never bring you down, leave everything behind, and dance to the beat...". House bywa czasami jak pigułka prozaku, innym razem opowiada bardzo ciekawe historie, mniej lub bardziej patetyczne czy też humorystyczne. Zresztą po co ja o tym piszę, sami pewnie doskonale tym wiecie.

Zastanawiając się, skąd się ta tradycja wzięła, odwołam się do jednego z moich poprzednich postów. Nie będę zgrywał specjalisty, ale podejrzewam, że wywodzi się po części ze "spoken word poetry", która była w dużej mierze domeną czarnoskórych, po części też pewnie z rapu. Jeśli moje domniemania są niesłuszne, to proszę poprawcie mnie. Kombinacja słów i repetywnej muzyki, przerodziła się w specyficzny gatunek muzyki klubowej. A wszystko przez tego przeklętego Jacka!

Marshall Jefferson to guru. "Mushrooms" to klasyk. Ten kawałek wziął na warsztat Justin Martin, kolega Clauda Von Stroke'a z Dirtybird i dał mu zupełnie nowe brzmienie. Można odlecieć!


Drugi z przykładów, to świetny vocal mix Nicka Holdera. Enjoy!

Roland Clark - Family (Nick Holder Vocal Mix)


Pzdr.
Stadtkind

1 komentarze:

  1. wayout pisze...

    ten bas na wysokości 6:40 !!!

Prześlij komentarz